Relacje

Co to jest konsumpcjonizm i czy można z nim walczyć?

Konsumpcjonizm stanowi aktualnie zjawisko tak powszechne, że na dobrą sprawę wielu z nas właściwie przestało je dostrzegać. Nie dotyczy to wyłącznie spraw osobistych jednostek, jakkolwiek konsumpcyjny styl życia jest obecnie na porządku dziennym, lecz niemal całej otaczającej nas rzeczywistości. Co jest konsumpcjonizm, w jaki sposób można zdefiniować to zjawisko oraz jakie są jego możliwe następstwa, zarówno w skali indywidualnej, jak i globalnej? Postarajmy się odpowiedzieć na powyższe pytania.

Konsumpcjonizm – co to właściwie jest?

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Erich Fromm kpił z amerykańskich dziennikarzy, którzy w sposób nagminny posługiwali się określeniami wziętymi wprost z ekonomii. Oto pozornie poważny tekst publicystyczny gazety „New York Times” zawierał całą masę takich określeń, jak np. „kapitał ludzki”.

Czy jednak obecnie tego rodzaju określenia kogokolwiek jeszcze dziwią? Najpewniej nie. Pokazuje to z jednej strony, jak dalece gospodarka formatuje ludzką psychikę. Z drugiej natomiast strony, nie sposób negować faktu, że to właśnie tzw. życie gospodarcze jest dzisiaj niemal zgodnie uznawane za bez mała najważniejszą dziedzinę rzeczywistości.

W tych warunkach nie może dziwić, że współczesny człowiek jest przede wszystkim, a niekiedy wręcz wyłącznie: konsumentem. Konsumowanie kolejnych dóbr zyskuje status osi życia osobowego. W ten sposób zabarwionego konsumpcjonizmem charakteru nabierają nawet te wymiary, które przynajmniej w teorii powinny rządzić się całkowicie odmiennymi prawami. Wystarczy wspomnieć, że powszechnie korzysta się w dzisiejszych czasach z takich określeń, jak chociażby „rynek matrymonialny”.

Portale internetowe oraz prasa regularnie zaś publikują teksty poświęcone temu, „jakiego mężczyzny szukają kobiety”, lub na odwrót. Nie sposób nie zauważyć, że nawet życie uczuciowe, które przecież powinno wyrastać z naszej najbardziej intymnej istoty, znacznie bardziej przypomina dzisiaj poszukiwanie towaru o precyzyjnie określonych parametrach, ergo stanowi formę właśnie konsumpcjonizmu.

Konsumpcjonizm – definicja akademicka oraz jej mankamenty

Według jednej z dostępnych definicji, konsumpcjonizm to „postawa polegająca na nieusprawiedliwionym zdobywaniu dóbr materialnych i usług, lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia – hedonistyczny materializm”.

Czy tego rodzaju postawienie sprawy jest sensowne? Można stwierdzić, że do pewnego stopnia tak. Jednocześnie jednak powyższa, konsumpcjonizm definicja, z całą pewnością nie wyczerpuje całej złożoności tego zjawiska. 

Przede wszystkim w tym ujęciu staramy się za wszelką cenę nie widzieć koniecznych związków pomiędzy konsumpcjonizmem a gospodarką kapitalistyczną. Tutaj kwestia znowu okazuje się nieco bardziej złożona. Czy kapitalizm, podobnie jak demokracja, jest najlepszym spośród istniejących systemów? Oczywiście, że tak. Po prostu nie posiadamy innej alternatywy. Czy jednak wynika stąd, że kapitalizm jest dobry i w zasadzie rzeczywistość kreowana na jego podstawie zasługuje na aprobatę? Tutaj już można się spierać.

Konsumpcjonizm
Źródło: www.pexels.com

Konsumpcjonizm a kapitalizm

Dlaczego jednak związki pomiędzy konsumpcyjnym stylem życia a kapitalizmem są aż tak silne? Odpowiedź jest prosta. Wystarczy zastanowić się nad tym, jak dalece ustrój gospodarczy ingeruje w nasze życie i to już nawet w młodości. W końcu nawet kierunki edukacji wyższej wybiera się obecnie właśnie pod kątem przyszłych korzyści materialnych. Ile ma to wspólnego chociażby z ideą kształcenia człowieka, która była właściwa np. erze Renesansu? Niewiele.

Pójdźmy dalej. Ile czasu poświęcamy na pracę zawodową oraz w jakiej mierze to właśnie praca stanowi główny ośrodek naszego życia? Czy w wolnych chwilach raczej „podnosimy kompetencje zawodowe” czy też może poświęcamy ja zgłębianie literatury czy filozofii? Zapewne, ogromna większość osób będzie zmuszona wybrać tę pierwszą opcję.

Do tego dochodzi jeszcze ten rodzaj wpływu kapitalizmu, z którego istnienia często nawet nie zdajemy sobie sprawy. Mowa tutaj rzecz jasna o wspominanym powyżej „rynku matrymonialnym”. Formułowanie całego szeregu pożądanych cech u pożądanego „partnera” wydaje się dzisiaj czymś tak oczywistym, że większość osób nawet nie zdaje sobie sprawy, iż myśląc w ten sposób przejawia postawę o określonej genealogii.

Czasami przybiera to zabawne formy, np. słynne 180 wzrostu u mężczyzny. Co jeżeli mężczyzna mierzy 179 i na co dzień nosi buty na obcasie, przez co przez większość dnia jego wzrost przekracza ową magiczną granicę?

Starając się więc odpowiedzieć na pytanie pt. „konsumpcjonizm co to jest?” zawsze musimy starać się patrzeć na to zjawisko w możliwie jak najszerszym kontekście.

Jak walczyć z konsumpcjonizmem?

Czyli jak przestać kupować piątą świecę zapachową „na pocieszenie”

Mam wrażenie, że konsumpcjonizm to taki cichy współlokator, który nigdy nie płaci rachunków, ale zawsze wie, co jest „must-have” w nowym sezonie. Serio – czy tylko ja dostaję reklamy poduszki w kształcie awokado 3 minuty po tym, jak wyszeptam słowo „poduszka” w kuchni?

No dobra. Wiemy już, że jesteśmy otoczeni reklamami, algorytmami i newsletterami, które podstępnie krzyczą: „Kup to, będziesz szczęśliwszy!”. Ale jak z tym walczyć, kiedy nawet lodówka zaczyna podpowiadać, że kończy się mleko migdałowe?

Oto kilka sposobów, które sama przetestowałam – czasem z sukcesem, a czasem… z czterema nowymi kubkami, bo „były przecenione”.

  • Minimalizm z ludzką twarzą – Nie chodzi o to, żeby żyć z dwoma T-shirtami i jedną łyżką. Ale jak już trzeci raz próbujesz zamknąć szufladę z ubraniami kolanem – to może znak? Minimalizm to dla mnie nie wyrzeczenie, tylko ulga. Mniej rzeczy = mniej bałaganu w domu i w głowie.
  • Świadome zakupy – Zaczęłam zadawać sobie pytanie: „Czy kupiłabym to, gdyby nikt nie mógł tego zobaczyć na Instagramie?”. Jeśli odpowiedź brzmi „nie” – odkładam. Zaskakująco często ląduję przy kasie tylko z chlebem. Albo z niczym, bo chleb był bezglutenowy za 17 zł.
  • Odcięcie od algorytmów – Usunęłam aplikacje sklepów z telefonu i nagle moje życie zyskało 14 dodatkowych godzin tygodniowo. Serio. Zamiast scrollować nowości w Zarze, czytam książki. No dobra, czytam opisy książek i dodaję je do wirtualnego koszyka, ale i tak jest progres.
  • Rekonsumpcja, czyli „zrób to sam, jeśli masz cierpliwość” – Zepsuty toster? Kiedyś bym go wyrzuciła. Teraz – dzwonię do taty. Albo oglądam tutoriale na YouTube i próbuję być bohaterką we własnym domu. Czasem kończy się przypalonym chlebem, ale przynajmniej mam satysfakcję.
  • Własne tempo życia – Nie muszę być produktywna 24/7. Nie muszę mieć planera, bullet journala i dziennika wdzięczności w jednej aplikacji. Czasem leżenie na kanapie i patrzenie w sufit to najlepszy protest przeciwko światu, który mówi: „działaj, kupuj, osiągaj”.

Konsumpcjonizm pod lupą różnych kultur: kto kupuje, kto oszczędza, a kto ogląda, ale nie klika

Zawsze mnie fascynowało, jak różne kultury radzą sobie z „muszę to mieć!”. W Stanach Zjednoczonych Black Friday to prawie święto narodowe – ludzie stoją w kolejkach od świtu, by kupić ekspres do kawy z 20% zniżką, mimo że mają już trzy inne.

W Europie Zachodniej – podobnie. Zakupy są jak rytuał: po pracy, z kawką, „żeby się odstresować”. A potem płacz przy wyciągu z konta.

Tymczasem Skandynawia gra w zupełnie inną grę. Tam króluje lagom, czyli „nie za dużo, nie za mało, w sam raz”. Szafa minimalistyczna, kolory neutralne, a domy jak z katalogu IKEA, tylko bez gratów. W Japonii zaś wabi-sabi uczy akceptowania niedoskonałości – zarysowany kubek nie ląduje w koszu, tylko dostaje drugą szansę.

A teraz rzut oka na Indie, Filipiny czy Brazylię – tam konsumpcjonizm to czasem kwestia prestiżu i marzenia o zachodnim stylu życia. Galerie handlowe to świątynie nowoczesności. A nowy telefon? Symbol awansu społecznego.

Czy istnieje jakakolwiek alternatywa dla kapitalizmu? Najpewniej nie, a w każdym razie dotąd jeszcze nie została ona wymyślona. Czy jednak oznacza to, że człowiek z konieczności musi stawać się przede wszystkim konsumentem i że to właśnie gospodarka ma być wymiarem formułującym niemal całą jego osobą. Tutaj już odpowiedź będzie nie tylko negatywna, ale też będzie wskazywać na wysoce prawdopodobne szkody, jakie niesie ze sobą tego rodzaju postawa wobec siebie oraz wobec rzeczywistości.

Artykuł napisał:
Radosław Łozowski – copywriter

Źródło: